Czym właściwie jest Polska Szkoła Tkaniny?
U progu lat 60. XX wieku spojrzenie na możliwości, jakie dawało medium tkaniny, uległo radykalnym zmianom. Zainteresowanie artystek i artystów włóknem, chcących zmierzyć się z prawdziwie biologiczną i plastyczną materią, ale także adekwatnym środkiem ekspresji współczesnych czasów zaowocowało narodzinami autonomicznej, równej innym gałęziom sztuki dziedziny.
Ujmowanie tkaniny w kategoriach dzieła sztuki jeszcze niedawno mogło wprowadzać w pewnego rodzaju dezorientację, szczególnie odbiorców młodszego pokolenia, niepamiętających wielkich sukcesów polskich tkaczek i tkaczy. W ostatnich latach możemy zaobserwować jednak wyraźny powrót zainteresowania młodych artystów tym medium jako istotnym sposobem wyrazu artystycznego, równym malarstwu czy rzeźbie. Tkanina z impetem powraca na salony, jest źródłem kolejnych ekspozycji oraz opracowań a także niezwykle ciekawą formą inwestycji wśród rodzimych i zagranicznych kolekcjonerów sztuki współczesnej.
Wydarzeniem, które uformowało pojęcie polskiej szkoły tkaniny i ugruntowało jej pozycję na arenie międzynarodowej, było I Międzynarodowe Biennale Tkaniny, które odbyło się w 1962 w Muzeum Kantonalnym Sztuk Pięknych, jednym z najokazalszych gmachów Lozanny. Monumentalne, grubo tkane prace polskich artystów plastyków zachwyciły marszandów i publiczność, gdyż eksponowały nie tylko walory kolorystyczne, ale przede wszystkim splotowe i fakturalne. Zaskakujące było również plastyczne potraktowanie przędzy, rzeźbiarsko-malarski charakter, użycie zupełnie nowych, niewykorzystywanych dotąd materiałów jak sizal, owcze runo, gruba wełna, sznurów, uznawanych dotychczas za ekstrawaganckie i nieprzynależne temu medium. Jak pisał szwajcarski krytyk i wielki popularyzator tej dziedziny André Kuenzi:
"Wystąpienie polskich artystów tkaczy na I Biennale miało efekt uderzenia powodującego wyłom w wielkiej tradycji tkaniny. Zaskoczyło ono wielu znawców, którzy usiłowali w polskich tkaninach liczyć nitki przypadające na jeden centymetr kwadratowy. Malarze przyzwyczajeni do ściegów gobelinowych powątpiewali w generalny sens Biennale. Dzieło Abakanowicz było dla nich ciosem wymierzonym przeciw tradycyjnemu gobelinowi, dla innych zaś stało się wydarzeniem wystawy. Ci ostatni uznali, że pojawia się nowa technika dla ucieleśnienia nowej inwencji i poezji"
- André Kuenzi, La Nouvelle Tapisserie, Genewa 1973, s. 79.
Wystąpienie polskich tkaczek i tkaczy zasygnalizowało opinii światowej pojawienie się zupełnie nowej stylistyki w tej dziedzinie, wielce odmiennej od tego, co reprezentowała wówczas sztuka tkacka, a mowa tu o gobelinach w typie francuskim, które, mimo że zaprezentowane w nowoczesnej formie, wyrastały z wielowiekowej tradycji tapiserii. Prezentacja ta pobudziła również innych poszukujących twórców do zerwania z monotonią i perfekcjonizmem panującym w powojennym gobeliniarstwie. Jak pisała Jolanta Owidzka po Biennale w Projekcie:
"Pomimo różnych indywidualności poszczególnych twórców, wyraźnie różnych systemów myślenia, widzenia i rozumienia otaczających nas zjawisk, autorzy polscy zaprezentowali jednolity styl, który można nazwać ‘polską szkołą'".
Do oficjalnej reprezentacji I Biennale Internationale de la Tapisserie należeli: Magdalena Abakanowicz, Wojciech Sadley, Jolanta Owidzka, Ada Kierzkowska i Anna Śledziewska. Poza konkursem startowały również Zofia Butrymowicz oraz Krystyna Wojtyna-Drouet. Rewolucyjną na tym tle tkaniną była "Kompozycja białych form" autorstwa Magdaleny Abakanowicz. Praca o charakterze reliefowym, wykonana z bawełnianych sznurów uzupełnionych połyskliwym jedwabiem oraz owczym, nieuprzędzonym runem wywołała szok wśród tamtejszej krytyki i raz na zawsze uwolniła tkaninę od funkcji dekoracyjno-służebnej, nadając jej miano dzieła sztuki.
Wielki, niekwestionowany i spektakularny sukces polskich artystek i artystów podczas pierwszych edycji lozańskich Biennale nie tylko udowodnił, że tkaninę można robić inaczej, ale również rozpoczął czas wielkich sukcesów na arenie międzynarodowej. Polska stała się niekwestionowanym centrum nowocześnie pojmowanej tkaniny artystycznej, a pracownie rodzimych twórców zaczęli odwiedzać kuratorzy i popularyzatorzy tej dziedziny z całego świata, wybierając prace na światowe wystawy. Jednym z nich był wspomniany już André Kuenzi, który po wizycie u Wojciecha Sadleya określił go jako twórcę "ogromnie wrażliwego, marzyciela i myśliciela potrafiącego nadać nowe życie tkaninie i tchnąć w nią magiczną moc". Z kolei o spotkaniu z Magdaleną Abakanowicz pisał: "Skromna pracownia: dyskretne atelier, prosty warsztat i wódka 80%. Geniusz twórcy nie potrzebuje więcej".
Ukoronowaniem działań polskich tkaczek i tkaczy były liczne zaproszenia na mnożące się imprezy tkackie, którym towarzyszyła wzrastająca popularność, a także coraz bardziej przybierające na sile zainteresowanie rynku sztuki tą dziedziną. Warto w tym miejscu wspomnieć o znaczącej wystawie "Wall Hangings", która odbyła się The Museum of Modern Art w Nowym Jorku w 1969. Autorami i inicjatorami tej ekspozycji byli Mildred Constantin oraz Jack Lenor Larsen. Wśród 28 twórców z całego świata znalazło się również sześciu twórców z Polski, jak Barbara Falkowska, Ewa Jaroszyńska, Jolanta Owidzka, Wojciech Sadley, Zofia Butrymowicz oraz Magdalena Abakanowicz. Sama ekspozycja w tak prestiżowej instytucji oznaczała ugruntowanie pozycji tej dziedziny twórczości. Zaanektowane przez formy tkackie przestrzenie ekspozycyjne można było również podziwiać w innych instytucjach i galeriach na całym świecie: Madrycie, Barcelonie, Teheranie, Lipsku, Pradze, Amsterdamie, Florencji, Moskwie i wielu innych.