Ciało i rozkład, czyli o „Ustach iluminowanych” Aliny Szapocznikow
"Ciało ludzkie jest najwrażliwszym, jedynym źródłem wszelkiej radości, wszelkiego bólu i wszelkiej prawdy."
- Alina Szapocznikow
Tajemnicza, zuchwała i w pełni niezależna. Naznaczona wieloma przykrymi doświadczeniami czerpała z życia garściami. Taka była Alina Szapocznikow – jedna z najbardziej radykalnych polskich artystek, której twórczość wymyka się łatwym analizom. Na wystawie towarzyszącej aukcji "Rzeźba i Formy Przestrzenne" do 13 kwietnia można podziwiać rzadkość na rynku sztuki – "Lampe-bouche I (Usta iluminowane I)".
Zaprezentowana praca powstała w 1967. Druga połowa lat 60. XX wieku to okres wielu zmian, zarówno w życiu osobistym artystki, jak i w jej twórczości. Kilka lat wcześniej Szapocznikow postanowiła wrócić do Francji, gdzie wcześniej studiowała, i osiąść tam na stałe. W tym roku wzięła ślub z Romanem Cieślewiczem, jednym z najważniejszych polskich grafików. Zmiana miejsca zamieszkania oraz odnowione i nowe artystyczne kontakty przyniosły zmiany w sztuce Szapocznikow. Rozpoczęła eksperymenty z plastycznymi materiałami, które pozwalały na wykonywanie odlewów.
W 1966 pojawiły się pierwsze realizacje przypominające kształtem kwiaty – na wysokich łodygach twórczyni umieszczała odlewy erogennych części ciała – ust oraz biustów. Niektóre z nich były wykonywane także w brązie. To, co wyróżniało kolejne realizacje, to dodanie instalacji elektrycznej. Umieszczenie niedużych rozmiarów żarówki wewnątrz rzeźby pozwalało na oświetlenie jej delikatnym, ciepłym światłem. Połączenie światła oraz półprzezroczystego poliestru sprawia, że powierzchnia kompozycji zaczyna przywodzić organiczne skojarzenia z ludzką tkanką. Kluczowe jest również miejsce wkomponowania instalacji – przy strefie "erogennej" kompozycji. Dodatkowo światło staje się czynnikiem niejako niezależnym. To jego rytm "ożywia" lub sprawia, że rzeźba "obumiera".

Kluczowym elementem sztuki Szapocznikow były odlewy jej własnego ciała. Artystka sięgnęła po najprostszy gest utrwalenia tego, co ulotne. Są one rodzajem lustra – twórczyni zaprasza do obserwowania i podziwiania, a także sama studiuje ciało.
Analizowanie twórczości Szapocznikow w kontekście jej biografii nasuwa konkluzje związane zarówno z pochwałą erotycznej czułości ciała, jak i swoistego pożegnania go. Artystka trafiła do szpitala onkologicznego pod Paryżem w 1968, ale diagnozę otrzymała dopiero rok później. Z czasem w jej twórczości zaczęły dominować wątki autobiograficzne, które były osobistym zapisem zmagań Szapocznikow z chorobą, próbą oswajania i obserwacji destrukcji swojego ciała. Przeszła kilka operacji, które pozwoliły jej wygrać kilka bitew z nowotworem. Niestety nie udało jej się pozbyć choroby w pełni, zmarła w wieku zaledwie 47 lat we francuskim sanatorium.
Drugim, równie ważnym, wątkiem twórczości artystki były jej doświadczenia wojenne, o których sama rzadko opowiadała. Urodziła się w zasymilowanej, inteligenckiej rodzinie żydowskiej. Dzieciństwo spędziła w Pabianicach, a po wybuchu II Wojny Światowej znalazła się, wraz z matką, na terenie łódzkiego getta. Był to początek tułaczki po obozach. Niedługo potem rzeźbiarka została wywieziona do Auschwitz oraz Bergen-Belsen. Pomimo że spędziła w Auschwitz około tygodnia lub kilku, doświadczenia tamtego okresu odcisnęły piętno na jej sztuce. Kolejnym miejscem, do którego trafiła, był podobóz Buchenwald-Duderstadt. Do obozowych doświadczeń i wspomnień w późniejszych latach nie wracała. Nietrudno jednak odnaleźć echa tych przeżyć we fragmentarycznych odlewach, w zdeformowanych człowieczych formach czy kompozycjach przywodzących na myśl skorupy.