Rafał Olbiński i antyczna erotyka

5 minut z...

Rafał Olbiński i antyczna erotyka

Rafał Olbiński jest znanym koneserem kobiecego ciała. Z jego obrazów często spoglądają na nas piękne kobiety o idealnych kształtach. Chciałoby się powiedzieć, że mamy do czynienia z boginiami, a nie zwykłymi śmiertelniczkami. Jest w tym sporo prawdy, dlatego warto zwrócić uwagę na "nieziemskie" motywy twórczości Olbińskiego, które łączą go z najważniejszymi artystami w dziejach.

 

Rafał Olbiński przyznawał wielokrotnie, że w swych pracach chętnie nawiązuje do mitologii. Zmysłowy świat greckich i rzymskich bogów jest mu bliższy od zachowawczego i ascetycznego chrześcijaństwa. Historie, w których boginie są równie waleczne (i mściwe) co ich męscy odpowiednicy, są dla malarza dużą dawką inspiracji. Jednym z motywów wielokrotnie branym przez Olbińskiego na warsztat jest motyw Ledy i łabędzia. A historii tej nie brak pikanterii. Seryjny uwodziciel Zeus nieustannie polował na kolejne przedstawicielki płci przeciwnej. Na drodze jego szczęścia stała zazdrosna żona, Hera. Zeus musiał się wielce nastarać, aby wymknąć się z Olimpu i wdać się w kolejny romans. Ale nasz niestrudzony bohater o potężnym libido był bogiem, co sprawiało, że mógł on pozwolić sobie na większą kreatywność, niż zwykli śmiertelnicy. Znakomitym sposobem na uwodzenie dziewcząt było przybieranie rozmaitych postaci. Zatem na czas pozamałżeńskich romansów przybierał odmienne formy swej cielesności. W przypadku tego mitu Zeus postanowił uwieść Ledę – królową Sparty, żonę króla Tyndareosa. Zeus rozkochał ją w sobie pod postacią… Łabędzia! Choć nam (choćby ze względów anatomicznych) taki romans wydaje się niemożliwy, to w mitologii nie tylko doszło do konsumpcji, ale i zapłodnienia. W wyniku tego romansu Leda wydała na świat potomstwo. Zniosła jajo, a nawet dwa jaja. Z każdego z jaj wykluło się dwoje dzieci. Narodzone w ten surrealistyczny sposób czworaczki to: Kastor i Polideukes, oraz Kitajmestra i Helena.

Rafał Olbiński w swej pracy "Leda z łabędziem" interpretuje ów mitologiczny motyw miłości boga Zeusa do spartańskiej królowej Ledy w sposób bardzo subtelny, zaledwie z lekką nutką erotyki. Być może dla osób nie znających mitu, byłaby to całkiem niewinna, wręcz baśniowa scenka rodzajowa? Na jego obrazie Leda leży zrelaksowana, jej ukochany czule obejmuje ją skrzydłem oraz czuwa nad jej słodkim snem.

 

Motyw Ledy i łabędzia fascynował nie tylko Rafała Olbińskiego. Został on spopularyzowany w okresie renesansu. Podjął się go sam geniusz Leonardo da Vinci. Jego słynny obraz był przetwarzany przez wielu artystów.

 

Cesare de Sesto „Leda z łabędziem”, ok. 1505-10 (kopia zaginionego obrazu Leonarda da Vinci) /Wikimedia Commons

Leonardo stanowczo oparł się pokusie uczynienia z motywu Ledy i łabędzia obrazu o charakterze choćby odrobinę frywolnym. Łabędź co prawda obejmuje swą wybrankę i zwraca ku niej swą długą szyję, ona jednak zdecydowanie odsuwa go od siebie i ruchem głowy wskazuje na owoce ich związku: jajka, z których wykluwają się ludzkie dzieci. Z kolei Michał Anioł przedstawił dziewczynę i łabędzia na aksamitnej czerwonej sofie. Według niego Leda jest blondynką o pięknych kształtach ciała. Na Ledzie leży śnieżnobiały Zeus-łabędź. Na obrazie pięknie przeplatają się kontrastowe kolory, takie jak biel i czerwień. Również Peter Paul Rubens w swoim obrazie o tej tematyce postawił na kontrasty. Przy czym nie chodzi tu o kolorystykę. Rubens postawił w swym dziele na ukazanie kontrastu między rozmiarami kobiety (oczywiście o "rubensowskich kształtach") i łabędzia. O ile większość obrazów wykorzystujących ten motyw ukazuje Zeusa-ptaka jako stronę silniejszą, tak tutaj możemy nabrać wrażenia, że zakusy na ludzką kobietę skończyć się mogą dla drobnego ptaka śmiercią przez uduszenie.

Peter Paul Rubens „Leda z łabędziem”, 1598-1600 /Wikimedia Commons

Każdy artysta dodawał swoją własną interpretację do obrazu. François Boucher namalował obraz w iście rokokowym stylu. U niego Leda jest uroczą dziewczyną o wyglądzie porcelanowej lalki, która prezentuje (wszystkie) swoje atrybuty kobiecości. Jej niewinny wygląd nie idzie w parze z lubieżnym zachowaniem.

François Boucher „Leda z łabędziem”, ok. 1740 /Wikimedia Commons

Paul Cézanne z kolei bardziej skupił się na łabędziu, który w jego ujęciu próbuje uwieść Ledę, w sposób dosyć dziwny i niezdarny. Nie wiadomo dlaczego gryzie ją w rękę. Te "nietypowe" zaloty nie trafiają do pięknej, rudowłosej dziewczyny. Leda patrzy na niego z wyraźną złością i zniecierpliwieniem. Widać, że umizgi ptaka nie stanowią dla niej zbyt wielkiej atrakcji.

Paul Cézanne „Leda z łabędziem”, 1882 /Wikimedia Commons

Louis Icart, poszedł nawet o krok dalej: w jego ujęciu to Leda jest uwodzicielką. Choć na tym obrazie (czarny!) łabędź zajmuje niemal całą przestrzeń, to jest on jedynie tłem dla jasnego ciała Ledy. Od razu widać, że Leda to prawdziwa "femme fatale", która potrafi ujarzmić łabędzia jednym swoim spojrzeniem. Obraz ten zdecydowanie się wyróżnia na tle pozostałych. Leda nie jest tutaj uwodzoną, niewinną dziewczyną. To ona rozdaje karty w tej relacji.

Louis Icart „Leda z łabędziem”, 1934 rok /Wikimedia Commons

U Rafała Olbińskiego motywy antyczne są pewnym luźnym nawiązaniem do opisanej w literaturze historii, ale brak w nich dosłowności. Bazują one na pewnej inteligencji widza, który rozpoznaje w nich subtelne nawiązania do mitycznej historii, ale jednocześnie odkrywa ich nowatorski przekaz i "drugie dno". W obrazie "Dzień, który przyniósł miłość" Leda jest przedstawiona jako antyczna rzeźba spoczywająca na dnie jeziora, zaś na jej tafli unosi się jej kochanek. Leda wydaje się być zamyślona, wręcz zatroskana. Najprawdopodobniej obraz ma za zadanie ukazanie, iż kochankowie, choć pokochali się szczerą miłością, to jednak pochodzą z dwóch odmiennych światów. W tytule mowa jest o dniu, który przyniósł miłość, lecz nie wiadomo, czy tych dni będzie więcej. Ledę i łabędzia dzieli praktycznie wszystko. Obraz zatem wydaje się nawoływać by dosłownie "cieszyć się dniem" i nie myśleć co nastąpi dalej…

 

Na podstawie opisanych przykładów można przekonać się o ogromnej inwencji twórczej oraz mnogości interpretacji artystów. Z pewnością wpływ na te odmienne przedstawienia miały zarówno czasy, w których tworzyli artyści jak i ich osobiste przeżycia i fascynacje, co czyni analizę tych obrazów jeszcze ciekawszym doświadczeniem. Każdy z nas może wybrać swoją ulubioną interpretację mitu – czy wolimy widzieć w Ledzie niewinną, uwiedzioną dziewczynę, zmysłową kochankę, a może oporną na uroki łabędzia dziewczynę? Sam Olbiński w każdym ze swych obrazów przedstawia owy mit nieco inaczej. Każdy jego obraz to niemalże inna historia.